listopad 18/2019
listopad 18/2019
Silnik elektryczny, hybrydowy, benzynowy, a może diesel – który jest najlepszy? Głowę daję, że im bardziej się nad tym zastanawiasz, tym szybciej dochodzisz do wniosku, że współcześnie z czterech kółek już lepiej przesiąść się na dwa i mieć święty spokój. Bo niepozorny napęd rządzi twoim życiem nie gorzej niż żmijowata teściowa – wybierzesz źle i możesz przez lata pluć sobie w brodę.
Dawniej problemu nie było: kupowałeś auto z silnikiem diesla albo benzynowym i po prostu jeździłeś. Dziś mamy większy wybór i zarazem dużo większą świadomość ekologiczną i ekonomiczną. Wybór silnika staje się subtelną grą, w której ważą się losy albo środowiska, albo twojego portfela, twojej wygody i styl użycia. Sprawdźmy więc, jak znaleźć złoty środek!
Oszczędny to jego drugie imię. Diesel cieszy bardzo niskim zużyciem paliwa – na jednym tankowaniu może przejechać nawet 1000–1500 km! Ponadto ma świetne przyspieszenie i jest dynamiczny, na autostradzie czy przy wyprzedzaniu nie ma sobie równych.
Jednocześnie diesel słabo spisuje się przy jeździe miejskiej, która nie służy niektórym jego podzespołom, np. filtrowi cząstek stałych. Diesel bywa też wściekle drogi w eksploatacji: każde tankowanie czy naprawa mogą przyprawić o cenowy zawrót głowy.
Przede wszystkim jednak diesel smrodzi i zatruwa środowisko. Chociaż nowoczesne modele nie kopcą jak te stare i w większości przypadków spełniają restrykcyjne normy niskoemisyjności spalin, a przy okazji są mniej hałaśliwe, to ekolodzy nadal nie darzą silników wysokoprężnych nawet odrobiną miłości. Wręcz przeciwnie – wypowiadają im otwartą wojną. Już w tej chwili w niektórych europejskich miastach wprowadzono czasowy zakaz wjazdu aut z silnikiem diesla do centrum. Jeżeli zakaz utrzyma się i zostanie rozszerzony, trzeba liczyć się z tym, że w przyszłości dieslem w ogóle nie wjedziemy do centrum i to nawet wtedy, gdy spełnia on normy emisji.
Na pierwszy rzut oka – przyjaciel każdego kierowcy. Auto z silnikiem benzynowym jest tanie w zakupie, dostępne w szerokiej gamie modeli, stosunkowo wygodne w eksploatacji i dynamiczne na drodze. Ponadto napęd tradycyjny można w nim połączyć z oszczędną instalacją gazową. Ale kto nie jeździ na gaz lub ma zamontowany bezpośredni wtrysk paliwa (jest on zwykle tak skalibrowany, że silnik pracuje na gazie i jednocześnie pobiera benzynę, co podraża koszty eksploatacji), szybko dostrzeże, że silnik benzynowy pochłania sporo paliwa, którego koszty skutecznie drenują portfel.
Wprawdzie producenci aut twierdzą, że nowoczesne samochody z silnikiem benzynowym potrafią być równie oszczędne jak diesle, to w praktyce łatwo podważyć te zapewnienia: wystarczy, że kierowca ma cięższą nogę, a przy tankowaniu zaleje się gorzkimi łzami. Wbrew pozorom benzyniaki wcale nie są też bardziej przyjazne środowisku niż diesle – smrodzą i trują powietrze nawet wtedy, gdy mają zamontowany bezpośredni wtrysk paliwa.
Samochody elektryczne to przyszłość i ideał motoryzacyjnych osiągnięć ludzkości. Są ekologiczne, ciche, wygodne w obsłudze (zamiast skrzyni biegów są przyciski) i tanie w eksploatacji. Co więcej, od 19 listopada 2019 r. polscy zmotoryzowani mogą się ubiegać o dopłaty na samochody elektryczne, wynoszące nawet 30% wartości pojazdu, ale nie więcej niż 125 tys. zł – dla chętnych nadszedł więc najlepszy moment na zakup.
Jednak nawet z rządową dopłatą samochody elektryczne są obłędnie drogie. Pomijając kwestię kosztu początkowego oraz dość wąskiej gamy modeli do wyboru, kupujący dość szybko zderzą się też z rzeczywistością w innym wymiarze: obecnie dostępne elektryki mają relatywnie niewielki zasięg, długo się ładują, a przede wszystkim są zależne od wciąż słabo rozwiniętej infra struktury ładowania pojazdów elektrycznych (w Polsce działa obecnie ok. 1000 stacji ładowania, rząd planuje uruchomienie aż 6000 takich punktów do końca 2020 r.). Samochody elektryczne są zatem rewelacyjne do jazdy miejskiej i podmiejskiej, na krótkich dystansach. Zadowoleni z nich będą również ci, którzy mogą naładować akumulator samochodu elektrycznego we własnym garażu – średnie roczne koszty ładowania w warunkach domowych wynoszą ok. 630 zł (dla tańszej taryfy nocnej) i ok. 950 zł (dla taryfy dziennej). Jeżeli jednak ktoś zapragnie dojechać elektrykiem na urlop na drugim końcu kraju – może być rozczarowany.